Facebook
Facebook Powiat Facebook Promocyjny
YouTube
YouTube Powiat YouTube Promocyjny
Pinterest Instagram

Włodzimierz Oleksy dotarł pieszo do Rzymu

11 kwietnia 2014 r.

Włodzimierz Oleksy – radny powiatowy, wyruszył pieszo 1 marca 2014 r. do Watykanu. To jego trzecia piesza pielgrzymka do Wiecznego Miasta. Tym razem weźmie udział w kanonizacji Jana Pawła II i Jana XXIII. Dzisiaj dotarł na miejsce i modlił się już nad grobem Jana Pawła II w Rzymie.

Pielgrzym udał się do Rzymu po raz pierwszy w 1981 r., będąc uczniem IV klasy technikum, a następnie w Roku Jubileuszowym 2000 jako burmistrz Muszyny. Przed rozpoczęciem wędrówki, Włodzimierz Oleksy spotkał się z kardynałem Stanisławem Dziwiszem, który zaopatrzył go w list polecający, mający ułatwić mu pielgrzymowanie.

Włodzimierz Oleksy mieszka w Wojkowej koło Muszyny w Powiecie Nowosądeckim. Pielgrzym z rodzinnej miejscowości wyszedł 1 marca 2014 roku. Właśnie dotarł do Rzymu i zostanie tam do kanonizacji Jana Pawła II. W organizacji pielgrzymki wsparło go wiele bezinteresownych osób.

1 marca 1981 r. tak napisał w swoim dzienniczku pielgrzyma: „Najtrwalej i najczęściej w pamięci przywołuję swoje pierwsze spotkanie z Ojcem Świętym na przedwiośniu 1981 roku w Castel Gandolfo. W Polsce rozkwitała Solidarność. Przydrożne stragany Rzymu pachniały tęczą świeżych kwiatów. Jakżeż łapczywie chłonąłem tę bajeczną atmosferę, uroki, które dotychczas nieznane były nawet w snach. I ta Jego ciepła postać, ojcowska serdeczność i autentyczna bezpośredniość, która ujęła mnie dogłębnie. Łzy jak grochy spadały na posadzkę rezydenckich komnat. A Papież przytulił mnie i ucałował, a później żartobliwie dodał: To co? Na wagary to się do Rzymu przyszło?”

Drugi raz Włodzimierz Oleksy podjął trud pieszej pielgrzymki w Roku Jubileuszowym 2000. Był wówczas burmistrzem miasta Muszyna. Szedł ciągnąc za sobą wózek z prowiantem i ekwipunkiem. 10 października 2000 roku tak napisał w swoim dzienniczku pielgrzyma: „Czterdziesty czwarty dzień rozpoczął się bardzo wcześnie. Pobudka 4.20. Wymarsz 4.45. Było ciemno, sporadycznie tylko ktoś żywy pojawiał się na horyzoncie. Czując bliskość upragnionego celu, to praktycznie frunąłem. Nie czułem tym razem męczących kilometrów, ani trudów pielgrzymiego szlaku, mimo iż wczorajszy nocleg znalazłem dopiero tuż przed północą. Długo błąkałem się po VIA CASSIA nim otworzono mi drzwi, w dodatku, gdy dochodziła dwudziesta druga, wzmógł się wiatr, a po nim niebo zaczęło pomrukiwać sygnałami nadciągającej burzy. W nogach tego dnia miałem 60 km (...) Gdy rozległy się dzwony Rzymu oznajmiające Anioł Pański podchodziłem do Głowy kościoła katolickiego. Z należną czcią i hołdem zbliżałem się do tej emanującej ciepłem i wielką dobrocią postaci. Byłem wyjątkowo rozluźniony, jakoś tym razem nie czułem tego dzielącego nas kolosalnego dystansu. Karol Wojtyła nasz najukochańszy papież to majestat wszechczasów. Patrząc w Jego oczy i trzymając Jego rękę poczułem z całą pewnością, że oto spotykam się z przyszłym świętym”.

Gdy Jan Paweł II zmarł, Włodzimierz Oleksy wybrał się do Rzymu na ostatnie spotkanie z Papieżem. Tym razem pojechał autokarem. Tak napisał w swoim pamiętniku: „W ostatnią podróż wyruszyłem we wtorek 5 kwietnia po południu. W Rzymie autokar zatrzymał się następnego dnia przy dworcu kolejowym Roma-Aurelia, gdy dochodziła 22.

Z niedowierzaniem odbieraliśmy coraz częstsze sygnały, iż wraz z nią kończy się możliwość ostatniego pożegnania Jana Pawła II. Mimo wszystko z nadzieją w sercu udaliśmy się autobusem nr 247 w okolice placu św. Piotra. No niestety, dołączenie do żywej, niekończącej się kolejki było już niemożliwe. Wejścia pilnie strzeżono. Nie pomogły prośby i błagania. Zdecydowana większość powróciła do autobusu, zostało nas tylko dziewięciu. Tym razem próbowaliśmy przemknąć pod prąd opuszczających Bazylikę. Pomysł okazał się skuteczny, a okazja, szczególnie dla mnie, nadarzyła się nader szybko, wmieszałem się w grupę księży z Neapolu. Odtąd byłem już pod opieką przewodnika grupy - księdza Stefana. Gładko pokonując kolejne bramki karabinierów, szybkim marszem zbliżaliśmy się do Bazyliki, zatrzymując się dopiero u jej stóp. Ucałowałem próg i odmawiając koronkę do Miłosierdzia Bożego, zbliżałem się coraz wyraźniej do Ojca Świętego. Gdy oddałem mu ostatni pokłon, dziękując za Jego trud i moc ziemskiej posługi pielgrzymowania oraz obfite owoce pontyfikatu, minęła północ. Jeszcze długo pozostałem w Bazylice św. Piotra, w jej atmosferze zadumy i refleksji.

Kiedy przed paroma dniami świat obiegła wieść o śmierci Papieża, ogarnęła nas wszystkich (a w szczególności Polaków) ogromna rozpacz i żal.

Dzisiaj, uczestnicząc w ostatniej drodze Jego ziemskiej wędrówki, łącząc się duchowo z Janem Pawłem II, zaczynam coraz bardziej odbierać to jako przesłanie, autentyczny znak, iż życie ludzkie, co prawda zmienia się, ale się nie kończy. Podziękowałem jeszcze Ojcu Świętemu za tryumf Miłosierdzia Bożego. Jakie to przedziwne i tajemnicze, kiedy Jezus Chrystus ręką skromnej, polskiej zakonnicy w podkrakowskich Łagiewnikach pisze o łasce swojego miłosierdzia. Jakież to wymowne i znamienne, że Papież Polak powołany na Stolicę Piotrową, waśnie z Krakowa, ustanawia święto Miłosierdzia Bożego. Jakież to wielkie i cudowne, kiedy paciorki koronki Bożego Miłosierdzia oplatają serca całej ludzkości. Nauczmy się z tego daru korzystać. Plac św. Piotra opuszczam około godziny 2 w nocy, spokojnym krokiem powędrowałem VIA AURELIA do oddalonego o 6 km autobusu. Rzym cichł i pustoszał, ukojony nocnym snem, a ja byłem ciągle pod mocnym wrażeniem otrzymanej łaski. Kolejny dzień przywitał nas radosną nowiną załatwienia noclegów. Mi przypadł malutki rodzinny hotelik „Stadler” przy VIA GIOBERTI 30, nieopodal centralnego dworca kolejowego Termini. Jakoś dziwnie nie byłem zmęczony, dodatkowo orzeźwił mnie prysznic. Nie odpoczywałem, więc tylko ruszyłem w ulice Rzymu. Pragnąłem jak najbardziej uczestniczyć w atmosferze ostatniego pożegnania człowieka wszechczasów. W wiecznym mieście budziła się wiosna. Zwisające nad Tybrem platany pokrywały się kwiatem. Trawniki nabierały świeżych barw. Im bliżej Stolicy Piotrowej, tym bardziej gęstniała i potęgowała się niezgłębiona rzesza pielgrzymów. Tylko serce było jakieś blade i smutne.

W samych uroczystościach pogrzebowych uczestniczyłem przy Bazylice Santa Maria Maggiore (Matki Boskiej Większej), chciałbym tym samym, aby bliżej byli ci, którzy przybyli tutaj po raz pierwszy i ci, którym bardziej niż mnie doskwierały trudy podróży”.

(o)

Czytaj także:http://www.stolicaapostolska.msz.gov.pl/pl/informacje_konsularne/kanonizacja/na_nogach_na_kanonizacje_

komentarze (0):
dodaj komentarz

Tego artykułu jeszcze nikt nie komentował. Bądź pierwszym, który dodał komentarz!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz! Przejdź do »formularza logowania«

Archiwum wiadomości

Kliknij na datę, żeby zobaczyć wydarzenia z danego dnia lub wybierz miesiąc i rok aby przejść do wydarzeń z danego miesiąca i roku...

...lub w polu wyszukiwania wpisz wyrażenie, którego szukasz w wybranej kategorii, a następnie kliknij "Szukaj"...